11.05.2015

Szydłów, czyli cofanie czasu w Świętokrzyskiem

Witajcie w piątek! Sprawdziłam prognozę pogody na weekend - sobota zapowiada się całkiem znośna. Skrobiecie się więc pewnie po głowach i dumacie "dokąd-by-tu-wyskoczyć". Rozgryzłam Was?


A może macie niedaleko do Szydłowa? Sennej wioski w woj. świętokrzyskim, nazywanej polskim Carcassonne...

W Szydłowie zachował się do dziś XIV-wieczny układ miejski i kilka ciekawych zabytków. W jednym z dwóch oddziałów Informacji Turystycznej kupcie bilet (6zł), aby uzyskać dostęp do wszystkich obiektów udostępnionych turystom. Miasteczko (a właściwie: wieś) jest bardzo małe, z łatwością przemierzycie je piechotą, a taki spacer uwzględniający wszystkie "atrakcje" nie potrwa dłużej niż półtorej godziny. Żeby nie przeoczyć żadnego zabytku, wydrukujcie sobie mapę TU.
Najpiękniejszym obiektem według mnie jest synagoga - jedna z najstarszych zachowanych w Polsce - przypominająca, że przed wojną Szydłów zamieszkiwała spora społeczność żydowska. Jest to bożnica obronna, co tylko podkreśla jej wyjątkowy charakter:

 
Nasz wyjazd sponsorowały plastikowe kije golfowe (tu w roli mieczy), które będą się przewijać na zdjęciach (ku mojej rozpaczy).


Synagoga niestety niszczeje i czuję, że nasze 12zł z biletów niewiele jej pomoże...


Jedyne ostre zdjęcie z wnętrza:


A przed synagogą szpaler noblistów. Tu ja z moim ukochanym Reymontem:


Główną atrakcją są jednak - jak sądzę - XIV-wieczne mury okalające miasto, Brama Krakowska oraz kompleks zamkowy. Na stronie internetowej Szydłowa przeczytałam średnio zabawną anegdotkę związaną z murami: W 1822 r. wystawiono je na licytację, jako potencjalny surowiec budowlany. (Nie)stety cena była zbyt wygórowana i XIX-wiecznym inwestorom ;) bardziej opłacało się wydobyć budulec wprost z ziemi (w końcu to Świętokrzyskie, nie?), niż rozbierać średniowieczny zabytek. Ufff... Całe szczęście, że mur się nie sprzedał! Dziś można się przespacerować po blankach, zapuścić żurawia do Zamku, a w Skarbczyku zwiedzić niewielką wystawę muzealną związaną z ziemią szydłowską.


Skromny i niewyróżniający się niczym rynek otaczają niewielkie domki - na pierwszy rzut oka widać, że to bardzo stare, przedwojenne budynki: niskie drzwi, do których prowadzą wytarte kamienne stopnie, małe okna, nierówne tynki, a nawet brak podłóg we wnętrzach... Przytulone jeden do drugiego powoli zapadają się w sobie, a ich eternitowe dachy niebezpiecznie uginają się pod ciężarem lat. Jest w tym jakaś smutna magia. Domyślam się, ile widziały te chałupki i chciałabym się cofnąć w czasie do ery ich świetności, by zobaczyć, jak żyło to wielokulturowe miasteczko zanim padł na nie cień wojny, zagłady i zapomnienia...



Tuż za murami miasta, za Bramą Krakowską, stoi średniowieczny kościół Wszystkich Świętych. Jeśli będziecie chcieli, Pani z Informacji Turystycznej otworzy go dla Was i pokaże XIV-wieczną polichromię. Zdjęć nie mam, więc nie macie wyjścia: musicie wstać z kanapy, wziąć aparat do ręki i odwiedzić piękny, senny Szydłów...

A potem oczywiście dajcie znać, jak było!