"Dzieci z Pahiatua" brzmi całkiem wesoło, ale nie dajcie się zwieść - to nie jest sequel "Dzieci z Bullerbyn". Choć [spoiler] dla wielu kończy się happy endem.
Dzieci, których imieniem nazwano mały skwerek w Lublinie, to część wojennych sierot, które straciły rodziny w wyniku zsyłek w głąb Związku Radzieckiego w latach 1940-1941. Ewakuowane z Armią Andersa do Iranu, przebywszy długą drogę, znalazły schronienie w nielicznych krajach, jakie zgodziły się wówczas przyjąć małych Polaków: Meksyku, Libanie, Tanzanii, Indiach. 733 dzieci zamieszkało zaś w Nowej Zelandii, w niewielkiej mleczarskiej osadzie Pahiatua. W maōri znaczy to tyle, co "miejsce spoczynku boga".
W teorii, dzieci miały opuścić Nową Zelandię po zakończeniu wojny, jednak większość z nich została na miejscu, tworząc ważną gałąź nowozelandzkiej Polonii. W Wellington są upamiętnione na zielonym "Polskie Dzieci Square", ale próżno go szukać w Google Maps - musi to być dość niszowe miejsce ;)
Nasz cel: zrobić sobie zdjęcie z tamtejszą tabliczką!